Jedni mówią, że to kolor włosów. Inni, że niektóre kobiety samochody odróżniają po kolorach, a co jeśli dwa auta obok siebie są tego samego koloru?
Chyba drugiej tak kuriozalnej historii jak ta, która miała miejsce we wrześniu 2012 roku na próżno szukać. 35-letnia mieszkanka Szklarskiej Poręby wybrała się na Mazowsze na urlop. Przejeżdżając przez powiat garwoliński zatrzymała się na poboczu i poszła do lasu sprawdzić, czy są już grzyby. Po chwili wróciła i udała się w dalszą drogę. Tyle, że wsiadła nie do swojego samochodu. Jak potem tłumaczyła, w środku były kluczyki, więc bez problemu odpaliła auto.
W tym samym miejscu na grzyby wybrał się mieszkaniec Łaskarzewa. Po zakończonym grzybobraniu stał przy drodze obok lasu i szukał zaparkowanego tam wcześniej auta. Fiata 126p nie było. Na poboczu stało natomiast cinquecento. Było w tym samym kolorze co jego "maluch".
Po przejechaniu 70 kilometrów 35-latka zorientowała się, że to nie jej samochód i zgłosiła się na komendę policji w Puławach.
Policjanci byli w szoku, więc zbadali 35-latkę alkomatem – była trzeźwa. Za swoje roztargnienie Dolnoślązaczka odpowiedziała przed sądem.
Źródło: gazeta wrocławska
Komentarze (1)