Maciejowice, Na sygnale
Zdjęcie pogladowe: pixabay.com Gazeta Wyborcza dotarła do ustalań garwolińskiej prokuratury z których wynika, że za zastrzeleniem łosia, którego znaleziono na początku roku martwego w gminie Maciejowice stoi leśnik - pracownik Lasów Państwowych oraz jego kolega.
Do zdarzenia doszło w pierwszej połowie stycznia 2021 r. Dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Garwolinie otrzymał telefoniczne zgłoszenie o możliwości popełnienia przestępstwa dotyczące kłusownictwa. Natychmiast we wskazane miejsce skierował policjantów. Mundurowi na miejscu zastali osoby zgłaszające, które wskazały im zastrzelonego łosia oraz numery rejestracyjne auta, którym mógł poruszać się kułsownik. Policjanci ustalili, że związek ze zdarzeniem mogą mieć dwaj mieszkańcy powiatu garwolińskiego, którzy posiadają uprawnienia myśliwskie. Mundurowi tego samego dnia zatrzymali 64-letniego mężczyznę, a dzień później jego 45-letniego kompana.
Zebrany materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie zarzutów mężczyznom popełniania przestępstwa dotyczącego naruszenia przepisów Ustawy Prawa Łowieckiego. Podczas przeszukań policjanci zabezpieczyli u mężczyzn kilka jednostek broni myśliwskiej. Truchło łosia zostało zabezpieczone.
Prokuratura Rejonowa w Garwolinie, poinformowała Gazetę Wyborczą, że jeden z zatrzymanych to pracownik Lasów Państwowych, a drugi jest jego kolegą z pobliskiego tartaku. Jak ujawnia redakcja Wyborczej, pracownik tartaku - przyznał się, natomiast leśnik odmówił składania zeznań. Dodatkowo dziennikarze Wyborczej otrzymali odpowiedź od nadleśniczego leśnictwa w którym pracuje oskarżany Rober Z., że dochodzenie nie może być podstawą rozwiązania umowy o pracę.
W Polsce od 2001 roku obowiązuje moratorium (zawieszenie polowań i całoroczny okres ochronny) na łosia. Za to przestępstwo grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Komentarze (3)